Na końcu dopadł i mnie - katar morderca odbierający radość życia i wszelką energię do działania. Rykoszetem oberwała i Mała. Jednak u niej katar przechodzi jakoś tak lekko - może jest bardzo odporna, a może dodatkowo ochrania ją fakt, że jeszcze karmię ją piersią. W każdym razie, między jednym a drugim kichnięciem stwierdziłam - tak nie może być! Mimo tego, że zdrowo się odżywiamy, dużo ruszamy na świeżym powietrzu - wirus rozłożył nas na łopatki. I to dosłownie. Zaczęłam więc szukać, pytać to tu to tam o sposoby na odporność. Co człowiek, to inna historia i inny sposób. Raczenie się codziennie jednym ząbkiem czosnku do śniadania lub kolacji zostawiam jako ostateczność. Co do łykania witamin i suplementów diety - jestem raczej do nich nastawiona sceptycznie. Nie tykam, jeżeli ktoś wiarygodny mi nie zaświadczy samym sobą, że działa bez skutków ubocznych. Jeden ze znajomych zaproponował, abym poczytała o terapii witaminą C.
Ponoć działa - jego przynajmniej żadne chorubsko nie dopada. Im więcej czytałam o tej metodzie, tym większy mam mętlik. Otóż zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że w aptekach witamina ma formę prawoskrętną, która na człowieka nie działa - to ponoć spisek koncernów farmaceutycznych, które to tak naprawdę nie chcą nas wyleczyć. Inni twierdzą, że tylko lewoskrętna działa. Jeszcze inni, że to właściwie nie ma znaczenia - ważne, żeby to była czysta postać witaminy C. Po wpisaniu na popularnym portalu aukcyjnym "witamina C", wyskakuje ok tysiąc pozycji - różne firmy, różne rodzaje, różne kierunki skrętności. I bądź tu człowieku mądry. Czy ktoś z Was może stosował kiedyś terapię witaminą C? Jakieś porady? Ile, jakiej firmy, czy w ogóle warto?