Proponuję mały test - potrzebujecie jedynie dokładnego zegarka, a najlepiej stopera. To ćwiczenie ma na celu sprawdzenie, jak tam z Waszym wyczuciem czasu.
Usiądźcie wygodnie, włączcie stoper i wyłączcie go gdy będzie się Wam wydawało, że minęła już 1 minuta. Gotowi? No to zaczynamy!
...
...
u mnie minuta trwała 45 sekund. Muszę sobie dać więcej luzu.
Dlaczego właściwie o tym piszę? Bo dzisiaj będzie o spóźnianiu się.
W "Wielkiej księdze savoir vivreu" przeczytałam, że * "spóźnienie powinno być zawsze wyjątkiem i w żadnym razie nie może stać się zwyczajem (...) uwzględnij czas na nieprzewidziane przeszkody. jeśli zaś zjawisz się za wcześnie, pospaceruj trochę, aż nadejdzie pora przyjęcia, zbyt wczesne przybycie bowiem nie jest z reguły mile widziane". Osobiście nie lubię się spóźniać, wychodząc z założenia, że gdy sama organizuję jakieś przyjęcie czy spotkanie, nie lubię czekać na gości. I to moje, nazwijmy je "odpowiedzialne poczucie czasu' było wystawione na wiele prób podczas wakacji w Grecji. Tam właściwie nikt nie przywiązuje wagi do minut - kilkadziesiąt w tą czy w tamtą...jaka różnica?
Okazuje się jednak, że spóźnianie się może być chorobą, chociaż jeszcze nie wpisaną oficjalnie do rejestrów. Otóż pewien Brytyjczyk notorycznie się spóźniał - do szkoły, do pracy, na wakacje, do teatru, na randkę i tak dalej. Nawet na spotkanie z lekarzem, który pomógł mu zdiagnozować dręczącą go przypadłość. Usłyszał od specjalisty, że cierpi na wadę dotykającą rejonu mózgowego znanego ze swego powiązania z ADHD. Wada ta nie pozwala mu na racjonalne określenie czasu - dla niego rozmowa telefoniczna trwająca 2 godziny może trwać 15 minut. Chroniczne spóźnianie się może być jednak równie dobrze konsekwencją poważniejszych zaburzeń, takich jak deficyt funkcjonalny.
Internet podpowiada mi jednak, że z tą moją punktualnością jestem passe. Bo w dzisiejszych czasach wręcz wypada się spóźniać. Z rosnącym zdziwieniem czytałam, że gwiazdy i inni celebryci większego i mniejszego formatu spóźniają się zawsze i nie widzą w tym nic dziwnego. Są gwiazdami, więc mogą. 15 minut można, a nawet trzeba spóźnić się na pierwszą randkę, aby nie wyjść na desperatkę (no tak, lepiej wyjść na kobietę nie znającą dobrych manier), pół godziny na spotkania z przyjaciółmi, godzinę na mniej ważne imprezy (to po co na nie chodzić?!)
Będę jednak staromodna i pozostanę przy mojej punktualności. A Wy?
* fragment pochodzi z książki "Wielka księga savoir vivreu podręcznik właściwego zachowania" autor Herbert Schwinghammer
** przy pisaniu korzystałam z artykułu "syndrom chronicznego spóźniania" Focus.pl