Mam w domu Ciarachy. I to już jest pewne. Dla niezorientowanych - Ciarach, to takie złośliwe stworzonko, które czasem chowa przed domownikami jakieś rzeczy, najczęściej te, które są najbardziej potrzebne i oddaje je, kiedy już potrzebne nie są...
Szukałam karty do biblioteki - daję ją zawsze w jedno miejsce, co prawda jest to moje biurko, któremu daleko do idealnego porządku, ale zazwyczaj wiem, gdzie co jest. I kiedy przeszukiwałam je centymetr po centymetrze, przekopując się przez notatki, kodeksy, skrypty, rysunki Małej - odnalazłam kilka innych rzeczy, ale karty nie było. Przepatrzyłam wszystkie karty w przyborniku - lecz prócz kart ze stacji benzynowej, marketu, apteki nic więcej tam nie było. Zrezygnowana, poszłam do biblioteki i wypisałam druczek na nową kartę. A kiedy wróciłam do domu, wystarczyło jedno spojrzenie na biurko - zapewne wiecie, co zobaczyłam pierwsze. Tak. Ta karta leżała sobie tam, gdzie zwykle ją odkładałam. To po prostu NIEMOŻLIWE, żebym jej nie zobaczyła wcześniej.
Szukałam karty do biblioteki - daję ją zawsze w jedno miejsce, co prawda jest to moje biurko, któremu daleko do idealnego porządku, ale zazwyczaj wiem, gdzie co jest. I kiedy przeszukiwałam je centymetr po centymetrze, przekopując się przez notatki, kodeksy, skrypty, rysunki Małej - odnalazłam kilka innych rzeczy, ale karty nie było. Przepatrzyłam wszystkie karty w przyborniku - lecz prócz kart ze stacji benzynowej, marketu, apteki nic więcej tam nie było. Zrezygnowana, poszłam do biblioteki i wypisałam druczek na nową kartę. A kiedy wróciłam do domu, wystarczyło jedno spojrzenie na biurko - zapewne wiecie, co zobaczyłam pierwsze. Tak. Ta karta leżała sobie tam, gdzie zwykle ją odkładałam. To po prostu NIEMOŻLIWE, żebym jej nie zobaczyła wcześniej.
A na serio,odkąd jestem w "odmiennym stanie" bywam bardzo roztargniona. Ciąża wywróciła cały mój poukładany świat o 180 stopni. To zapewne wina hormonów, które (mam nadzieję) ustabilizują się jak już będzie po. Bo ileż można obwiniać o wszystko Ciarachy;)
To jeat w związku z Twoim stanem,
OdpowiedzUsuńu mnie na wiek zaklepane.
Życie :D... znam to z własnego doświadczenia :) Nie cierpię kiedy mi się to przytrafia :D
OdpowiedzUsuńU mnie pomieszkuje taki Niemiec co mi wszystko chowa - :)
OdpowiedzUsuńCiarachy można obwiniać tyle razy ile akurat potrzeba.... a co?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie...:-)
Witaj Agnieszko
OdpowiedzUsuńJa też tak mam, złoszczę się na siebie, ale wiem, że krytyka nic nie daje. Co sprzyja temu? ja zauważyłam, że pośpiech i zmęczenie. Mój sposób to koncentracja na tym co gdzieś kładziemy nawet sobie głośne powiedzenie, że kładę to tu i tu. Może zadziałać ale jak nie będziesz się spieszyć
pozdrawiam Agnieszkę i bądź dla siebie dobra szczególnie teraz
dobrycoach.bloog.pl
U mnie w domu też są chyba takie Ciarachy - Obciachy.
OdpowiedzUsuńNieraz nie można czegoś znaleźć, jakby zapadło się pod ziemię ;)
Pozdrowienia dla mamusi :)
Agnieszko i u mnie nieraz pomieszkują Ciarachy. One chyba tak wędrują po całym kraju. ;) .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:) .
HAHAHAHHAHAHHA, że co...???:)
OdpowiedzUsuńŻe "Ciarachy" ?:P
Rozbawiło mnie to. I nazwa tych złośników, i to, że one są winne za zaginione rzeczy.
Nie słyszałam o tym, ale dobrze wiedzieć:)
Jest jakiś sposób, by się ich pozbyć?:) I skąd ta nazwa...?? :)
Miłego, bezCiarachowego dnia;)
otakiejcoukradlaslonce.bloog.pl
acha to u mnie też czasami są :p ale bardzo rzadko teraz będę wiedziała i narzekała na nie a nie na męża :p bo szczególnie rzeczy mi znikają jak mąż jest hehe
OdpowiedzUsuńU nas się mówi "chochliki" :)
OdpowiedzUsuńdo, a właściwie od stanu odmiennego u mnie minął już jakiś czas, a zdarza się, ze szukam telefonu w czasie rozmowy z kimśtam:)), Zatem to nie efekt błogosławieństwa:)) To wiosna mami fluidami:))czesia
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę takie określenie :)) U nas wszystko zabierają chochliki albo "diabeł nakrył ogonem" :))
OdpowiedzUsuń