piątek, 25 listopada 2016

Wciągają jak nic innego - seriale

Jednym z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa jest widok mojej Babci i Mamy oglądających "Niewolnicę Izaurę". Patrząc na ten serial dzisiaj - nie pojmuję, jak można było coś takiego oglądać. Ale to były inne czasy... Potem nastała era "Mody na sukces" i "Klanu", "M jak Miłość" i tak dalej... Żeby serial mnie wciągnął, musi mieć "to coś". I nie chodzi tu o przystojnego aktora czy intrygę miłosną typu on ona i ta trzecia, albo ten trzeci, albo inne kombinacje. Nie pociągają mnie też orientalne klimaty, faceci z wąsami i ich tureckie relacje między swoimi niewolnicami w haremie. Nie lubię tez krwawych scen i bezsensownego zabijania. Tak więc do seriali podchodziłam z wielkim dystansem - a jednak - trafiła "kosa na kamień".
Jeżeli już coś oglądam, to najczęściej przy prasowaniu. (w końcu jestem na urlopie /macierzyńskim/, i mam tyyyyyyyyyyle wolnego czasu;) Tą znienawidzoną czynność próbuję sobie umilić na wiele sposobów. I chociaż mam fantastyczne żelazko z osobnym generatorem pary (niezawodny Bosch), to jednak samo za mnie nie wyprasuje. Doszło do tego, że cieszyłam się z góry ubrań do prasowania. Tak. Brzmi niewiarygodnie. A jednak.


Co ciekawe, działanie głównych bohaterów jest sprzeczne z moim kodeksem moralnym i wartościami, które wyznaję - a jednak kibicuję im z całych sił. Jednak w tym serialu wszystko jest po prostu perfekcyjne - gra aktorów, muzyka, ujęcia, światło i fabuła. Wsiąkłam w ten świat i już nie mogę doczekać się kolejnego sezonu...


A w tak zwanym międzyczasie - nie mam co oglądać - przyznam szczerze, że gubię się w gąszczu tych wszystkich seriali - może Wy mi coś polecicie? Jakie są Wasze ulubione seriale?

poniedziałek, 14 listopada 2016

Złośliwość rzeczy martwych

Jest taki jeden przedmiot w mojej kuchni, który nie ma prawa się zepsuć. To nie mikser ani toster, bez czajnika też dam radę. Ale kiedy psuje się ekspres do kawy - uruchamiam alarm III stopnia, porównywalny do groźby wybuchu bomby atomowej. Demonizuję? Nie sądzę....
Pamiętacie tą reklamę - po ilu kostkach czekolady mama się uśmiechnie? W moim przypadku zapytałabym raczej - po ilu łykach kawy Agnieszka się uśmiechnie?



Tak... mój poranek można podzielić na czas przed i po kawie - przed - lepiej mnie o nic nie pytać, nie ruszać, a najlepiej zrobić cappucino i podać mi do łóżka;) Po kilku łykach kawy wraca uśmiech na twarz i nie opuszcza już przez cały dzień. 
Ale dlaczego ja o tym piszę - otóż pewnego pięknego poranka, gdy mgła otulała szczelnie cały świat za oknem a wszyscy domownicy mieli jeszcze 5 minut snu, poczłapałam do kuchni zrobić sobie kawę. Wcisnęłam guziczek i zamiast przyjemnego odgłosu mielenia kawy usłyszałam coś w rodzaju GHHUUFFRMMMRRRRRRR. Możecie sobie wyobrazić przerażenie w moich oczach. Zapaliła się czerwona dioda i ekspres przestał działać. W panice pomyślałam - wyłączę i włączę - z pewnością zadziała. Nic z tego. Wypłukałam młynek, odkurzyłam, wyczyściłam (zresztą robię to co tydzień) - sytuacja się powtórzyła - GHHUUFFRMMMRRRRRRR. Przytomnie poszukałam faktury - ufff jeszcze na gwarancji - zadzwoniłam więc na infolinię i miałam czekać na kontakt ze strony ubezpieczyciela. Dostałam nawet papiery do wypełnienia. Sęk w tym, że po kilku dniach ekspres zamiast swojego GHHUUFFRMMMRRRRRRR - zaczął działać normalnie - nie zacina się ani nie buczy, normalnie robi kawę i spienia mleko. Co za złośliwość! (i co za ironia, teraz wręcz się martwię, że działa normalnie;), I co teraz robić - wysyłać, nie wysyłać go do serwisu? Wyślę - stwierdzą że działa OK i obarczą mnie kosztami. Nie wyślę - skończy się gwarancja (jeszcze 1 mc), coś się popsuje i zostanę z tym sama. Tak...teraz wierzę w złośliwość rzeczy martwych;)

piątek, 11 listopada 2016

Czym jest Święto 11 listopada?

Stałam w kolejce do kasy z moją Małą. Mamo - spytała - czy ja jutro idę do przedszkola? Nie - odpowiedziałam - jutro jest święto 11 listopada, Święto Niepodległości. A co to święto niepodległości? - spytało moje ciekawskie dziecię. 
I co ja miałam odpowiedzieć? Że to święto w którym wszyscy cieszą się z odzyskanej wiele lat temu niepodległości, jednocześnie śpiewając smutne pieśni patriotyczne, że w ten dzień politycy jeszcze bardziej obrzucają się błotem, sprawiają że ludzie pałają do siebie nienawiścią jeszcze większą niż zwykle? A może że w to święto organizuje się wcale nie pokojowe manifestacje z rasizmem, ksenofobią i zastraszaniem w tle?

W to święto - zaczęłam delikatnie - ludzie cieszą się z tego, że żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, w którym nie ma wojny, możemy chodzić do przedszkola i na spacery, możemy się bawić i śmiać. Wspominamy też tych bohaterskich żołnierzy którzy zginęli w wojnie po to, abyśmy teraz mogli szczęśliwie żyć. Abyśmy mogli czytać gazety, chodzić na wybory, kupować co chcemy i gdzie chcemy, a nasz kraj ma rząd który dba o swoich obywateli i działa zgodnie z obowiązującym prawem....
Przysłuchujący się naszej rozmowie starszy pan odwrócił się, popatrzył na nas i powiedział tylko... pobożne życzenia...ale to dziecko, tak trzeba mówić....
No własnie. 
Czym dla Was jest to święto?