czwartek, 22 stycznia 2015

Mikołaj czy Baranek?

Święty Mikołaj to towar przeceniony - przynajmniej w obecnym czasie. Dzisiaj w sklepie mogłam go nabyć z 70% zniżką. Jakoś nigdy nie miałam ochoty na takie słodycze, tym bardziej te, które zapewne stały na półkach sklepowych już od września ubiegłego roku (no dobra, może przesadzam, ale w jednym z dyskontów czekoladowe ozdoby pojawiły się w połowie października). Zaczęłam się zastanawiać, co z takimi słodyczami dzieje się po świętach? Rozdaje się je do szkół i domów dziecka? Utylizuje się? Nic z tych rzeczy.
Kiedy koło Wielkanocy będziecie kupować czekoladowe baranki, owieczki, kaczuszki i kurczaczki - wiedzcie, że najprawdopodobniej będą one wykonane z domieszką czekolady z której kiedyś powstał bożonarodzeniowy Mikołaj* Producenci twierdzą, że utylizacja jest za droga, darowizna również się nie opłaca - i choć ponoszą koszty związane z przetopieniem słodyczy, to i tak jest to najtańsza opcja. Z korzyścią dla klienta....oczywiście.
Prawdziwa reinkarnacja! 



*źródło DZGP, radio eM

niedziela, 18 stycznia 2015

"Ameryka po kawałku"

Jednym z moich noworocznych postanowień było przeczytanie jednej książki na dwa tygodnie i naskrobanie kilku słów o niej. Na "pierwszy ogień" poszła  "Ameryka po kawałku", napisana przez jednego z moich ulubionych dziennikarzy Polskiego Radia - Marka Wałkuskiego. 



Autor mieszka w Waszyngtonie od 12 lat i z dbałością o najmniejszy szczegół, stara się opisać te ważne i mniej istotne elementy życia każdego mieszkańca Ameryki. A jest co opisywać...
Amerykanie z punktu widzenia przeciętnego Europejczyka są dziwni - inne podejście do życia, inny poziom kształcenia, inne priorytety. Po przeczytaniu tej książki zrozumiałam wiele z pozoru irracjonalnych rzeczy - dlaczego Oni ciągle się uśmiechają? Dlaczego poszczególne Stany USA prześcigają się w przydrożnych atrakcjach (i nie chodzi tu o panie lekkich obyczajów;), dlaczego tak ważny jest wolontariat i poprawność polityczna, aż w końcu, dlaczego tam jest wszystko większe...samochody, mieszkania, a nawet pralki. Zobaczyłam, że amerykanie nader wszystko cenią sobie wygodę i komfort życia. Mało tego, po przeczytaniu tej książki, spokojnie mogłabym przenieść się do USA! (tak z przymrużeniem oka;)
Książka w sam raz na długie zimowe wieczory - pełna zdjęć i anegdot z prozaicznego życia. Polecam każdemu!

I jeszcze zdjęcie mojego M... z jego "amerykańskich wojaży" z parku rozrywki w Orlando... parking dla wózków...(ciekawe, czy strzeżony;)  da się? Oczywiście!
Takie rzeczy tylko w Ameryce... 

www.marcinkrysiak.pl



poniedziałek, 12 stycznia 2015

selfie? a z czym to się je?!

Przyznam szczerze, że fenomen "selfie" jest dla mnie zagadką. Zagadką o tyle denerwującą, że obserwując ludzi wokoło i moich znajomych na popularnym portalu społecznościowym, mam wrażenie, że oni o czymś wiedzą i dlatego robią sobie te idiotyczne często zdjęcia, a ja o tym nie wiem!
Kiedyś byłam w jednym z marketów i ze zdziwieniem zobaczyłam, że nastolatka robi sobie selfie w dziale rybnym. A przed jednym z egaminów, koleżanka ze studiów uraczyła wszystkich swoich znajomych, w tym i moją skromną osobę, serią zdjęć nad książkami i podpisem "uczę się". Po sesji były już tylko zdjęcia z podpisami "siedzę i myślę". Inna koleżanka robi sobie "selfie" w różnych pozach ale z dziwnie wykręconymi ustami - jakby ten "dziubek" miał dodawać jej uroku. Nie dodaje.
I ja tu się po trosze nabijam, a tu proszę - słowo "selfie" zostało wybrane przez twórców słowników Oxford Uniwersity Press za słowo roku 2013. A zaczęło się niewinnie, od pierwszego wpisu na jednym z australijskich forów internetowych. Potem już poleciało...

Mamy i polską wersję - "słitfocia" i uważane za wulgarne "samojebka".
Nie wiedziałam też, że są różne odmiany tego zdjęcia - bo zdjęcie z nową fryzurą to "helfie", zdjęcie swojej twarzy z wąsami to "melfie", a zdjęcia półek z książkami to "bookselfie"*. A w Wielkiej Brytanii organizowane są nawet kursy fotograficzne dla dorosłych "jak zrobić idealne selfie". A to wszystko za niecałe 200 funtów. Włosi podeszli do tematu bardziej akademicko*** - kurs dla studentów poświęcony fenomenowi "selfie" zorganizowano na uniwersytecie w Teramo w Abruzji we Włoszech. To pierwsza uczelnia, która naukowo postanowiła podejść do ogólnoświatowej mody. Studenci w ramach kursu będą mieli min. zajęcia z historii sztuki, eksperci dopatrują się źródeł tzw. "sweet foci". 

Szkoda że nie ma takich zajęć na polskich uniwersytetach, poszłabym. Tak, ze zwykłej ciekawości! 

ale że nawet muza z pałacu Achillion robi selfie??? świat zwariował ;)




*   źródło GW

**  źródło TVN24
*** źródło PAP

czwartek, 8 stycznia 2015

o rozmowach w autobusie

Ostatnio zdarzyło mi się jechać autobusem na linii Katowice-Kraków. Od kiedy na dobre "wsiadłam w samochód" - czytaj, zaczęłam bez obaw jeździć to tu to tam, porzuciłam komunikację miejską. Uwielbiam jednak takie dłuższe podróże, pozwalają mi na nadrobienie zaległości książkowych, rozwiązanie sudoku czy po prostu na zwyczajne myślenie o niczym. Ale nie tym razem - niestety mimowolnie brałam udział w emocjonalnym dramacie mojej na oko, dwudziestoparoletniej współpasażerki, siedzącej dwa rzędy za mną. A było to tak: W autobusie sporo ludzi, każdy zajęty swoimi sprawami, ja zaczęłam właśnie książkę na którą nigdy nie miałam czasu, radio cicho pomrukiwało i nagle "halo? nie wiesz może co z Romkiem? dzwonię i dzwonię i nie mogę się dodzwonić do niego ... No, ale on ma jechać po mnie ... I może zapomniał telefonu, to co ja mam zrobić? a jak mu się coś stało? .... no dobra". Nie sposób jest skupić się na lekturze, gdy ktoś tak głośno gada. I gdy moje oczy znowu znalazły się na książce "Marek? nie wiesz co z Romkiem? ... no sorry że cię obudziłam, ale nie wiem czy Romek zabrał telefon, dzwoniłam do niego już 10 razy! ... do jego mamy? no dobra". Błoga cisza.... "no halooooooooooo! dlaczego nie odbierałeś, ja z 20 razy do Ciebie dzwoniłam! ... tylko 1 nieodebrane? niemożliwe! ... misiaczku ja się martwiłam! ... nie, nie płakałam, o co ci chodzi? ... no dobra, to jedź ostrożnie.... nie, nie płakałam! no pa." Uffff sprawa rozwiązana, może się już kobita uciszy...ale nie.... "halo? Daria no, a Ty wiesz co się stało? Dzwonię do Romka z 25 razy, bo ma przyjechać po mnie, a on nie odbierał, a na jego telefonie wyszło że tylko raz dzwoniłam ... no tak, a kiedy dzwoniłam do Marka, to ten powiedział Romkowi że ja płakałam, a ja nie płakałam! ... właśnie, i tacy są faceci!" I kiedy żyłam cichą nadzieją, że może już się kobitka wygadała, usłyszałam... "cześć Roksana, co porabiasz? ... a to fajnie, bo ja jadę autobusem i nudzi mi się ... a masz darmowe minuty? to weź oddzwoń do mnie" Czy muszę dodawać że oddzwoniła? dowiedziałam się, jak minęły święta, że Romek nie odbierał telefonu a ona nie płakała, że faceci są złośliwi, że chyba zerwie z Romkiem po tym wyskoku i że zemści się na Marku, że widziała fajną sukienkę w Solar i że Zara się zeszmaciła. No i najważniejsze - że zrobiła sobie selfie na krakowskim rynku i ma już 50 lajków!
To była ciekawa podróż - nawet nie wiem kiedy mi zleciała, lepsza niż brazylijska telenowela, bo "na żywo"! Następnym razem wezmę jednak słuchawki do uszu...albo lepiej, stopery ;]

Bo może ja się czepiam, może wymyślam, może nie idę z duchem czasu - jednak moim prywatnym zdaniem, głośne telefoniczne pogaduchy w autobusie to nie jest najlepszy pomysł, ba, to oznaka braku elementarnych zasad dobrego wychowania... a może jestem staroświecka?



niedziela, 4 stycznia 2015

niniejszym postanawiam...

Nie będę dzisiaj oryginalna - będzie o postanowieniach noworocznych.
Nowy Rok to dla wielu bardzo ekscytująca chwila - przed nami wszak 365 dni, w których może wydarzyć się tyle wspaniałych rzeczy! I prawie każdy z kim rozmawiałam wspomina o postanowieniach na ten Nowy Rok - najzabawniejsze jakie usłyszałam "będę milszy dla ludzi", ale nic nie przebije tego, że "w tym roku będę więcej myślał....tak ogólnie"
Moje postanowienia - przebiec 333 km. Oczywiście nie na raz ;) i jeszcze - co dwa tygodnie 1 książka, o której Wam opowiem.
Postanowieniem noworocznych mojego M... jest publikowanie na swojej stronie jednego nowego zdjęcia ze swoich podróży dziennie. Codziennie. Przez 365 dni. Ja też tam wtrącam swoje trzy grosze - zapraszam o  TU (klik)




czwartek, 1 stycznia 2015

"trzej królowie monarchowie, gdzie spiesznie dążycie..."

Wszystko zaczęło się od mojej Małej - po corocznej Kolędzie zaciekawiły ją literki które napisał ministrant na drzwiach wejściowych. C M B - na pytanie, co to znaczy, bez zastanowienia odpowiedziałam to, co słyszałam od dziecka - to skrót od imion trzech króli, którzy przyszli do stajenki betlejemskiej. Lecz nie dawało mi to spokoju - poszperałam, poszukałam... że się tak wyrażę, wciskano mi niezły kit...

C M B to nawiązanie do pierwszych liter zdania Christus mansionem benedicat, co tłumaczone jest jako "niech Chrystus błogosławi temu domowi" Oznacza on błogosławieństwo dla domu i jego ochronę przed złem. Litery te wypisywane są z okazji uroczystości święta Trzech Króli. 
Z tymi Królami to też sprawa bliżej niejasna - bo tak naprawdę to nie wiadomo, czy było ich trzech, czy dwóch, jeden czy jedenastu. Imiona Kasper, Melchior i Baltazar zostały nadane im w średniowieczu. To po ilości darów - dla przypomnienia - mirra, kadzidło i złoto - skalkulowano, że najprawdopodobniej było ich trzech. Przypis z biblii Poznańskiej informuje że Na katakumbowych malowidłach występuje najczęściej trzech magów, ale nie brak też takich, na których widnieje dwóch, czterech, a nawet sześciu i dwunastu magów. Imiona Kasper, Melchior i Baltazar są późnego i niepewnego pochodzenia”. Nie do końca również wiadomo, kim tak naprawdę byli owi "królowie". W Ewangelii Mateusza (Mt 2,1 -12), nie jest to specyzowane, a znawcy Pisma i historycy bardziej są skłonni do stwierdzenia, że byli to raczej uczeni, perscy kapłani biegli w mocach tajemnych niż królowie. Przez moce tajemne należy rozumieć astrologię, gdyż ówczesny Babilon był jej kolebką. 
Sztuka również nie podpowiada jednoznacznego opisu Mędrców. Dla przykładu, Rubens przedstawiał ich jako Mędrców ze Wschodu





Giotto di Bondone, z kolei pokazuje ich jako trzech skromnych wędrowców




Gentile da Fabriano pokazuje ich jako wielkich i bogatych królów, którzy z całym swoim orszakiem przybywają, aby złożyć pokłon małemu Jezusowi



I bądź tu człowieku mądry....


Przy pisaniu tekstu korzystałam z :

  •  ks. prof. Jacek Nowak: dlaczego piszemy na drzwiach C M D . deon.pl, 
  • Biblia poznańska, Nowy Testament
  • Ewangelia Mateusza (Mt 2,1-12)