wtorek, 6 grudnia 2016

Niespodzianka!

Obudził mnie dzisiaj radosny pisk Młodej - Byyyyyyyyyyyyyył! wypił mleko i zjadł pierniczki! I marchewki też nie ma! Przybiegła w podskokach do sypialni stawiając nas wszystkich na nogi - oto prawdziwa radość! A kiedy już emocje opadły, zaspanym głosem zapytałam - a prezenty są? Młoda zaaferowana tym, że był Mikołaj chyba zapomniała o prezentach, bo pędem pobiegła do swojego pokoju - a potem wróciła rozpromieniona - są Mamusiu! 
Naśladując moją córkę, ten wpis powinnam zacząć mniej więcej tak : "już jeeeeeeeeest! chodźcie, chodźcie, zobaczcie! jest juuuuuuuuuuż" . Jednak, jako że mam trochę więcej lat niż Młoda, zacznę inaczej - Drodzy Czytelnicy, zapraszam Was na moją nową stronę. Zabrzmiało nieco patetycznie. To może inaczej - Jestem dumna z tego, że mogę Wam zaprezentować moje nowe miejsce w sieci - zapraszam Was tam serdecznie. Nie brzmi to najlepiej. To może zacznę statystycznie - Kilkaset minut spędzonych na rozgryzaniu jak działa Wordpress, kilkadziesiąt pomysłów, kilka wersji aby w końcu dojść do perfekcji, aż w końcu jest - moja nowa strona. Zapraszam Was na nią serdecznie. 
Trochę za dużo. To jeszcze wersja "filozoficzna" - nigdy nie jest za późno, aby nauczyć się nowych rzeczy, aby otworzyć się na nowe możliwości i drogi rozwoju. Zostawiam za sobą kolejny blog, przenosząc go na moją stronę - na którą zapraszam i Was! Dobre... a można i tak... usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Aromat kawy wypełniał cały pokój, a ona zamyślona włączyła przeglądarkę- cichutkie kliknięcia w klawiaturę m y c a f f.... nie... teraz to mycoffeetime.pl. 



piątek, 25 listopada 2016

Wciągają jak nic innego - seriale

Jednym z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa jest widok mojej Babci i Mamy oglądających "Niewolnicę Izaurę". Patrząc na ten serial dzisiaj - nie pojmuję, jak można było coś takiego oglądać. Ale to były inne czasy... Potem nastała era "Mody na sukces" i "Klanu", "M jak Miłość" i tak dalej... Żeby serial mnie wciągnął, musi mieć "to coś". I nie chodzi tu o przystojnego aktora czy intrygę miłosną typu on ona i ta trzecia, albo ten trzeci, albo inne kombinacje. Nie pociągają mnie też orientalne klimaty, faceci z wąsami i ich tureckie relacje między swoimi niewolnicami w haremie. Nie lubię tez krwawych scen i bezsensownego zabijania. Tak więc do seriali podchodziłam z wielkim dystansem - a jednak - trafiła "kosa na kamień".
Jeżeli już coś oglądam, to najczęściej przy prasowaniu. (w końcu jestem na urlopie /macierzyńskim/, i mam tyyyyyyyyyyle wolnego czasu;) Tą znienawidzoną czynność próbuję sobie umilić na wiele sposobów. I chociaż mam fantastyczne żelazko z osobnym generatorem pary (niezawodny Bosch), to jednak samo za mnie nie wyprasuje. Doszło do tego, że cieszyłam się z góry ubrań do prasowania. Tak. Brzmi niewiarygodnie. A jednak.


Co ciekawe, działanie głównych bohaterów jest sprzeczne z moim kodeksem moralnym i wartościami, które wyznaję - a jednak kibicuję im z całych sił. Jednak w tym serialu wszystko jest po prostu perfekcyjne - gra aktorów, muzyka, ujęcia, światło i fabuła. Wsiąkłam w ten świat i już nie mogę doczekać się kolejnego sezonu...


A w tak zwanym międzyczasie - nie mam co oglądać - przyznam szczerze, że gubię się w gąszczu tych wszystkich seriali - może Wy mi coś polecicie? Jakie są Wasze ulubione seriale?

poniedziałek, 14 listopada 2016

Złośliwość rzeczy martwych

Jest taki jeden przedmiot w mojej kuchni, który nie ma prawa się zepsuć. To nie mikser ani toster, bez czajnika też dam radę. Ale kiedy psuje się ekspres do kawy - uruchamiam alarm III stopnia, porównywalny do groźby wybuchu bomby atomowej. Demonizuję? Nie sądzę....
Pamiętacie tą reklamę - po ilu kostkach czekolady mama się uśmiechnie? W moim przypadku zapytałabym raczej - po ilu łykach kawy Agnieszka się uśmiechnie?



Tak... mój poranek można podzielić na czas przed i po kawie - przed - lepiej mnie o nic nie pytać, nie ruszać, a najlepiej zrobić cappucino i podać mi do łóżka;) Po kilku łykach kawy wraca uśmiech na twarz i nie opuszcza już przez cały dzień. 
Ale dlaczego ja o tym piszę - otóż pewnego pięknego poranka, gdy mgła otulała szczelnie cały świat za oknem a wszyscy domownicy mieli jeszcze 5 minut snu, poczłapałam do kuchni zrobić sobie kawę. Wcisnęłam guziczek i zamiast przyjemnego odgłosu mielenia kawy usłyszałam coś w rodzaju GHHUUFFRMMMRRRRRRR. Możecie sobie wyobrazić przerażenie w moich oczach. Zapaliła się czerwona dioda i ekspres przestał działać. W panice pomyślałam - wyłączę i włączę - z pewnością zadziała. Nic z tego. Wypłukałam młynek, odkurzyłam, wyczyściłam (zresztą robię to co tydzień) - sytuacja się powtórzyła - GHHUUFFRMMMRRRRRRR. Przytomnie poszukałam faktury - ufff jeszcze na gwarancji - zadzwoniłam więc na infolinię i miałam czekać na kontakt ze strony ubezpieczyciela. Dostałam nawet papiery do wypełnienia. Sęk w tym, że po kilku dniach ekspres zamiast swojego GHHUUFFRMMMRRRRRRR - zaczął działać normalnie - nie zacina się ani nie buczy, normalnie robi kawę i spienia mleko. Co za złośliwość! (i co za ironia, teraz wręcz się martwię, że działa normalnie;), I co teraz robić - wysyłać, nie wysyłać go do serwisu? Wyślę - stwierdzą że działa OK i obarczą mnie kosztami. Nie wyślę - skończy się gwarancja (jeszcze 1 mc), coś się popsuje i zostanę z tym sama. Tak...teraz wierzę w złośliwość rzeczy martwych;)

piątek, 11 listopada 2016

Czym jest Święto 11 listopada?

Stałam w kolejce do kasy z moją Małą. Mamo - spytała - czy ja jutro idę do przedszkola? Nie - odpowiedziałam - jutro jest święto 11 listopada, Święto Niepodległości. A co to święto niepodległości? - spytało moje ciekawskie dziecię. 
I co ja miałam odpowiedzieć? Że to święto w którym wszyscy cieszą się z odzyskanej wiele lat temu niepodległości, jednocześnie śpiewając smutne pieśni patriotyczne, że w ten dzień politycy jeszcze bardziej obrzucają się błotem, sprawiają że ludzie pałają do siebie nienawiścią jeszcze większą niż zwykle? A może że w to święto organizuje się wcale nie pokojowe manifestacje z rasizmem, ksenofobią i zastraszaniem w tle?

W to święto - zaczęłam delikatnie - ludzie cieszą się z tego, że żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, w którym nie ma wojny, możemy chodzić do przedszkola i na spacery, możemy się bawić i śmiać. Wspominamy też tych bohaterskich żołnierzy którzy zginęli w wojnie po to, abyśmy teraz mogli szczęśliwie żyć. Abyśmy mogli czytać gazety, chodzić na wybory, kupować co chcemy i gdzie chcemy, a nasz kraj ma rząd który dba o swoich obywateli i działa zgodnie z obowiązującym prawem....
Przysłuchujący się naszej rozmowie starszy pan odwrócił się, popatrzył na nas i powiedział tylko... pobożne życzenia...ale to dziecko, tak trzeba mówić....
No własnie. 
Czym dla Was jest to święto? 


środa, 26 października 2016

Dajcie spokój....

Ile razy zdenerwowaliście się dzisiejszego dnia? 5 razy? 10? Nerwusów w Polsce nie brakuje - a stresujemy się i denerwujemy różnymi rzeczami - od tych prozaicznych (znowu nie zgasił światła w łazience!), po te wyższych lotów (dlaczego zamiast na rowerach, ludzie dojeżdżają do pracy samochodami i zatruwają środowisko!). Zapytano Polaków* co ich tak na dobrą sprawę denerwuje najbardziej. Wyniki raczej nie zaskakują. Na pytanie, co jest powodem największego zdenerwowania, większość odpowiedziała że sytuacja finansowa, sprawy rodzinne i praca. Na dalszych miejscach jest stan zdrowia, polityka i brak kultury u innych ludzi. Zapytani o to, co denerwuje ich u innych, na pierwszym miejscu postawili to, że inni myślą tylko o swoim i rozpychają się kosztem innych. Denerwuje również to, że nie są słowni i że używają wulgarnych słów. Ostatnie pytanie dotyczyło sposobu rozładowania napięcia - i tu wychodzi bardzo prozaicznie większość - stara się zająć czymś w domu, w garażu, uprawia sport, leniuchuje, a także pali więcej niż zwykle, sięga po alkohol, modli się. 
Dlaczego zaczęłam o tych nerwach?


W piątek mamy Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów. W imieniu wszystkich zszarganych nerwów świata apeluję - dajcie im odpocząć - chociaż jeden dzień ;) 


*http://wyborcza.pl/1,76842,13552646,Wkurzony_jak_Polak__Kto_sie_najbardziej_denerwuje.html

czwartek, 20 października 2016

Kilka ciekawostek w sam raz do kawy

Dzisiaj kilka ciekawostek* - w sam raz do poczytania przy kawie:


Czy wiedzieliście, że sernik został wymyślony w starożytnej Grecji? Ponoć podawano go sportowcom podczas Igrzysk Olimpijskich. Swoją drogą, ciekawe czy tamten też był z rodzynkami. Bo ja wszystko rozumiem, ale nie pojmuję, dlaczego do każdego sernika dodaje się rodzynki? Są na świecie ludzie, którzy rodzynek nie lubią - najedli się w dzieciństwie i mają dość na całe życie (patrz ja)






A czy wiedzieliście, że restauracji w Nowym Jorku jest tak wiele, że wystarczy, by każdego wieczoru przez 54 lata jeść kolację w innej. Biorąc pod uwagę, że pewne restauracje upadają a nowe powstają, to można tak spędzić całe życie (czyli do 100-tki)



Pamiętam ją - była tak lekko mojej postury pomnożona przez dwa, z prawdziwym tatuażem przedstawiającym Hello Kitty na ramieniu. Z lekkim obrzydzeniem mieszanym z ogromnym zdziwieniem, patrzyła na to co jem na śniadanie - bo zamiast wybrać z hotelowego bufetu kiełbaski, jajko, fasolkę i słodkie bułeczki, ja jadłam płatki owsiane z orzechami, owocami  i jogurtem. Ja, jak zapewne się domyślacie, patrzyłam na nią podobnie - kto to widział jeść fasolkę na śniadanie?! Mieszkańcy Wielkiej Brytanii jedzą więcej fasoli z puszki niż reszta świata razem wzięta... 


Czy wiecie, kto jest największym producentem opon na świecie? LEGO. Corocznie produkuje ich ok. 360 mln. Do samochodów z klocków oczywiście;)



Wokół receptury Coca-Coli  urosło już wiele legend. Jedna z nich głosi, że tylko dwie osoby na świecie znają jej recepturę. Nie mogą latać tym samym samolotem. Tak na wszelki wypadek....








Amerykańscy naukowcy wyliczyli, że gdyby chciano czytać wszystkie podpisywane "warunki umowy", łącznie z tymi klikanymi w pośpiechu w Internecie, zajęłoby to ok. 600 godzin rocznie....






*pochodzą z kalendarza "zdzieraka", który mam na lodówce, niestety nie ma już pierwszej strony, a co za tym idzie, nie ma ani stopki redakcyjnej ani innych podpisów - stąd brak (wiarygodnego źródła;)

środa, 5 października 2016

Gdzie się podziała najpiękniejsza?

Lubię czytać o silnych i sławnych kobietach. Dzisiaj będzie o (ponoć) najpiękniejszej kobiecie starożytnego Egiptu - Nefretete


Wszystko zaczęło się w lipcu 1920 r., kiedy to kolekcjoner i mecenas sztuki James Simon podarował Neues Museum w Berlinie owo słynne popiersie. Osiem lat wcześniej, Ludwig Borchardt, archeolog pracujący dla Niemieckiego Towarzystwa Orientalnego, odkopał w ruinach staroegipskiego miasta Achetaton pracownię naczelnego rzeźbiarza faraona. Znalazł w niej, prócz wielu innych cennych eksponatów, to gliniane popiersie. Była to "najpiękniejsza z najpiękniejszych. 


Nikt nie wie, dlaczego nie ma lewego oka. I tu historycy prześcigają się w domysłach - a to że rzeźbiarz był jednym z kochanków Nefretete, a to że królowa straciła oko w wypadku, a to, że rzeźbiarz celowo oszpecił swoje dzieło, aby nie obrazić bogów, bo tylko oni tworzą rzeczy doskonałe. Po dokładnym zbadaniu stwierdzono, że lewy oczodół nigdy nie był tak przygotowany, by można tam wprawić masę szklaną imitującą oko. 


Kim ona właściwie była? Tak naprawdę wiadomo o niej niewiele - imię jej oznacza "piękna, która do nas przybyła". Może więc była księżniczką Taduhepą, przysłaną do Egiptu by podtrzymać przyjaźń między mocarstwami? Została żoną starzejącego się faraona, a po jego śmierci, zaaranżowano małżeństwo z synem zmarłego faraona. Inni jednak twierdzą, że była to Egipcjanka, córka szarej eminencji na faraońskim dworze. Jedno jest pewne - jako jedyna królowa w historii Egiptu jest przedstawiana na nielicznych zachowanych płaskorzeźbach w pozach zarezerwowanych dla faraonów, np. zwyciężania lub upokarzania wrogów Egiptu. Miała władzę, wpływy, pieniądze, sławę i... nagle słuch o niej zaginął. Nie wiadomo, co się z nią stało - jak zmarła, gdzie została pochowana. 


Egiptolodzy od wielu lat szukają grobu Nefretete, licząc na wspaniałe skarby, a może i nawet odpowiedź na pytanie, co się stało z królową...
Im dłużej się jej przyglądam, tym mój podziw rośnie. Jeżeli to popiersie jest autentycznym odwzorowaniem wizerunku Nefretete - była po prostu idealna. 100% pewności jednak nie ma - może celowo kazała wyrzeźbić swoją "wersję idealną"? Niemniej jednak, stała się inspiracją dla artystów wszelkiego gatunku - na malarzach zaczynając i na makijażystkach kończąc... A gazeta Dailymail* donosi, że pewna Brytyjka poddała się 51 operacjom plastycznym, wydając łącznie ok 200 000 funtów, aby upodobnić się do egipskiej królowej. Rezultaty oceńcie sami...