środa, 29 października 2014

przedwyborcze szczęście


Ja to mam szczęście, wprost niebywałe! Ostatnio napisał do mnie Prezes Głównego Urzędu Statystycznego, a teraz - Prezydent mojego miasta! Niestety nic, czego bym wcześniej nie wiedziała, nie napisał. Nie pozdrowił nawet na koniec. Pan Prezydent osobiście chciał mnie i mojego M... poinformować, że 16 listopada są wybory i On mnie na nie zaprasza, jednocześnie, jakby mimochodem, wspomina, ile dobrego to On zrobił dla mojego miasta...
Co więcej, w poprzedni weekend miałam jedyną i niepowtarzalną okazję napić się kawy i zjeść ciastko z kandydatem na Prezydenta mojego miasta, który jest największym konkurentem obecnego. I balonik od kandydatów na radnych mogłam dostać... nie skorzystałam...
Jednak agitacja przedwyborcza dopadła mnie osobiście - wczoraj wieczorem wyszłam na szybkie zakupy, przed sklepem chciałam wyciągnąć wózek, niestety jakoś się zaklinował - wtedy jak z pod ziemi pojawił się pan, który jednym sprawnym ruchem odblokował wózek - podziękowałam mu, a on na to - nie ma sprawy, proszę pamiętać o mnie gdy pójdzie pani do wyborów - i dał mi swoją ulotkę.
Gdy opowiadałam to ze śmiechem mojemu M... On całkiem serio stwierdził - a może ten facet specjalnie tak blokował wózki???
W kampanii wyborczej wszystkie chwyty dozwolone...



Idziecie na wybory?



*wszystkie obrazy made by Sztuczne fiołki

piątek, 24 października 2014

poskładane że aż...

Czy wiecie że dzisiaj jest Światowy Dzień Origami? Też nie wiedziałam...Ta fantastyczna i wciągająca sztuka składania papieru swoje korzenie ma w Chinach, jednak do perfekcji doprowadzili ją Japończycy. Początkowo z papieru tworzono jedynie dekoracje na ceremonie religijne, później rozpowszechniła się wśród wszystkich. Do dzisiaj uczniowie japońskich szkół podstawowych uczą się origami, aby lepiej poznać podstawy geometrii i myślenia przestrzennego. Z założenia  powinno się składać z jednego kawałka papieru, lecz jedna z odmian origami odchodzi od tej teorii - dopuszczając więcej elementów, tworząc tym samym wspaniałe kształty.
Z własnego doświadczenia wiem, że aby stworzyć prawdziwe dzieła sztuki, potrzeba bardzo, bardzo dużo cierpliwości, której mi niestety brakuje...a można stworzyć takie piękne rzeczy, zresztą, zobaczcie sami:


all-that-is-intresting.com


 papercraftcentral.net

en.paperblog.com

funnymama.com

funiacs.com


origamilove.blogspot.com



hfloranext.com


Origami jednak nie wszystkim pasuje...

ladygaga.wikia.com

designcatwalk.com


niedziela, 19 października 2014

(nie)absolutny relaks

Fajną mam Teściową. Wysłała mnie ostatnio na absolutny relaks. Do SPA. I kiedy pani w recepcji dała mi ręczniki i bransoletkę do szatni, pomyślałam, że oto zostawiam swoją prozę życia i nie będę myśleć. O niczym. Taaaa
Usiadłam w saunie – przyjemne ciepło, bardzo ciepło – kropelki potu spływały jedna po drugiej – relaksuję się, „nie myśl o niczym”…powtarzałam sobie. Zapach ziół i zielonej herbaty przyjemnie działał na zmysły… Tylko, czy da się myśleć o niczym? Przecież, skoro myślę o niczym, to jednak o czymś, chociaż jeżeli przyjmiemy że to coś równa się nic, to myśląc o czymś, jednocześnie myślę o niczym… Pętlę myśli przerwał prysznic o wiele mówiącej nazwie „arktyczny deszcz”.
Zostawiłam już te „rozważania o niczym”, przebrałam się w tankini  i poszłam do jacuzzi – było miło, cisza, spokój zmącony jedynie odległym głosem, a raczej dwoma kobiecymi głosami niebezpiecznie zbliżającymi się w moją stronę. Głosy te okazały się dwoma dziewczynami, z których jedna drugiej opowiadała o swoim życiu. Ze szczegółami, których wolałabym nie wiedzieć. No, ale się dowiedziałam – trudno było to ignorować. Kłapały i kłapały. „Moda na sukces” i inne seriale to pestka w porównaniu z tymi opowieściami. Uciekając przed tym weszłam pod arktyczny deszcz następnie pod tropikalną ulewę i bryzę. Ta ostatnia była miła. I kiedy właśnie muskularny pan zapraszał na rytuał saunowy, pojawiła się pani masażystka i zgarnęł mnie do siebie. Masaż był relaksujący do tego stopnia, że nie myślałam nawet o niczym. Najlepszy był jednak czas, gdy już po masażu poszłam do kawiarni – piłam wyśmienitą kawę, delektowałam się doskonałym ciastem czekoladowym i…nikt ode mnie nic nie chciał, nikt do mnie nie mówił, nikt do mnie nie dzwonił…wtedy dopiero dotarło do mnie, jak bardzo potrzebowałam być sama ze sobą….w świętym spokoju…
Gdy wróciłam do domu, moją wyciszoną i zrelaksowaną duszę już od progu zaatakowała moja Mała, mój M… i Teściowa. Już po chwili zapomniałam co to cisza i spokój, ale nie zamieniłabym tej mojej prozy życia za żadne skarby na świecie:) 


piątek, 10 października 2014

powiedz jaki lubisz kolor, a powiem CI kim jesteś...

Kiedy zostałam nominowana do jednej z blogowych zabaw, poproszono mnie o podanie ulubionego koloru - rzecz niby prosta, a zaskoczyła mnie niesamowicie - wcześniej bowiem gustowałam w szarościach i kontrastach - biały/czarny. A teraz? Malinowy i fioletowy. Przyszło to do mnie z tak zwanego "nienacka" (moje ulubione wyrażenie, zawsze się śmieję z niego), po cichu skradając się do mojej garderoby i rzeczy którymi się otaczam. Myślę, że nasze ulubione kolory są w jakimś stopniu odzwierciedleniem naszego charakteru...


Kolor błękitny wyraża pogodę ducha, symbolizuje otwarcie i przestrzeń. Osoby identyfikujące się z tym kolorem są spostrzegawcze i pełni wyobraźni oraz talentów twórczych. Często jednak trudno im się rozluźnić. Inspiruje ich sztuka, muzyka i literatura. Lubią one stwarzać rzeczy, które mogą się przydać społeczeństwu w którym żyją. Mają bardzo dużo wyobraźni. 



Kolor czerwony to pogoda ducha, symbolizuje poszukiwanie czyjegoś spojrzenia. Osoby lubiące ten kolor są ambitne, odważne, energiczne i ekstrawertyczne. Są również dynamiczne, bezpośrednie i hojne. 







Kolor żółty, to odrodzenie, symbolizuje metamorfozę
Osoby lubiące ten kolor są towarzyskie i rozmowne, czasami nawet aż za bardzo rozmowne;). Są to świetni doradcy i sprzedawcy. Cechuje ich otwartość, bystrość i komunikatywność. 





Kolor pomarańczowy, to ujawnienie cierpienia w relacji matka - dziecko, symbolizuje etap przemiany. Osoby lubiące ten kolor cechuje kompetencja, aktywność i niecierpliwość. W swoim życiu lubią porządek i formę. Świetnie sprawdzają się w roli architekta, inżyniera, projektanta lub handlowca. 










Kolor brązowy to ziemia i korzenie, symbolizuje poszukiwanie przeszłości. Osobę wybierającą ten kolor cechuje uczciwość, praktyczne podejście do życia  i uporządkowanie. Można na niej polegać w każdej sytuacji. Jest również niezwykle uczciwa. 






Kolor szary, to anonimowość, symbolizuje poszukiwanie jednorodności.Osoby lubiące ten kolor cechują się pasywnością, są zestresowane, nadmiernie obciążone i nie zrealizowane. 








Kolor zielony, symbolizuje poszukiwanie samego siebie, zmianę miejsca. Osobę lubiącą ten kolor cechuje życzliwość i chęć służenia innym. Jest bardzo spostrzegawcza i współczująca. 







Kolor fioletowy, wyraża uwolnienie energii, symbolizuje poszukiwanie dynamizmu. Identyfikacja z tym kolorem mówi, że osoba ta jest pełna intuicji i uczuć, jest wielkoduszna ale i władcza. Czasem kryje się w cieniu, czasem zaś jest szlachetna i lubi być "na świeczniku"






Kolor biały, wyraża odnowę, symbolizuje zmianę. Osobę lubiącą ten kolor cechuje egocentryzm, samotność i niskie poczucie własnej wartości. 










Kolor czarny, to ochrona siebie, symbolizuje poszukiwania osobiste. Osobę lubiącą ten kolor cechuje silny charakter, samodyscyplina, silna wola i niezależność.







Kolory mają również ogromny wpływ na nasze emocje - dlatego też tak ważne jest umiejętne dobranie barw w przestrzeni w której pracujemy, żyjemy na co dzień...ale o tym innym razem. 

pisząc ten tekst korzystałam z: "Gesty, które leczą" Regine Zekri - Hurstel, materiałów zamieszczonych na stronie www.kolorystyka.pl, 

środa, 8 października 2014

jesień? mnie to nie dotyczy!

Chociaż data w kalendarzu uparcie wskazuje na to, że mamy jesień, to na moim balkonie wciąż lato...
Pomidory zasadzone wiosną wciąż dają owoce - idealne do sałatki,















kwiaty wdzięczą się do słońca...






i nawet truskawki zakwitły po raz kolejny w tym roku...


i gdzie ta jesień? ;)




środa, 1 października 2014

List dostałam i to od kogo!

Wczoraj otrzymałam list - i to jaki! Właściwie, to nie pomyślałam nigdy, że taka osoba może mi przysłać cokolwiek. Tą osobą jest... Główny Urząd Statystyczny, a właściwie jego prezes we własnej osobie. Okazało się, że pan prezes jest bardzo ciekawski - chce bowiem wiedzieć, co robiłam, gdzie wyjeżdżałam i ile wydałam na moje wakacje. Informuje mnie równocześnie, że mam niesamowite szczęście, bo mój adres zamieszkania został wylosowany spośród wszystkich mieszkańców całego naszego kraju... /może powinnam zagrać w totolotka, z takim szczęściem!/ I jeszcze to - "udział w badaniu jest bardzo istotny, aby mógł powstać pełny i rzetelny obraz podróży mieszkańców Polski" - koniec cytatu.
Niezwykle ciekawski ten GUS - bo tak naprawdę, po co im te informacje? Moje wakacje - moja sprawa. Poza tym, choć podano, że informacje podane przeze mnie nie będą wykorzystywane do innych celów niż analizy i opracowania statystyczne, to jakoś w to nie wierzę. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coraz bliżej nam do Orwellowskiego Wielkiego Brata....