środa, 30 lipca 2014

powakacyjny splin (nie)kontrolowany

Było sielsko i miło, ale...się skończyło. Powrót do siebie powitałam z radością, jak to mówią - wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Ale nie wszyscy mają tak wesoło - powrót z urlopu może być traumatycznym przeżyciem, ba, może doprowadzić nawet do depresji! Podobno najbardziej dotyka to mieszkańców Wielkiej Brytanii-  aż 83 proc. Anglików po powrocie z wakacji ma pogorszony nastrój, a 36 proc. osób nie może skoncentrować się na niczym innym niż rozpamiętywanie minionego wyjazdu. Naukowcy z jednego z holenderskich uniwersytetów przeprowadzili test: wzięli pod lupę 5 tys. dorosłych mieszkańców Holandii, z których 974 wyjechało wypoczywać, a reszta została w domu. Zaobserwowali, że u zdecydowanej większości nastrój po powrocie z wakacji niemal natychmiast, bo w ciągu jednego dnia lub dwóch, wracał do poziomu sprzed urlopu. Uczestnicy eksperymentu wyjeżdżali zestresowani i zmęczeni, po powrocie czuli się dokładnie tak samo. Jaki jest lek na taką "powakacyjną depresję"? Naukowcy znów podpowiadają - oglądanie zdjęć z wakacji, opowiadanie o nich, zrobienie czegoś dla siebie, rozpoczęcie nowego kursu lub sportu. Czyli coś, co po prostu zajmie nasze myśli.
Sama po powrocie czuję tylko zderzenie z prozą życia. Ciekawe co na to powiedzieliby naukowcy ;) 

czwartek, 24 lipca 2014

fotografie z "końca świata"

Odpoczywam na moim "końcu świata" - Mała jest zachwycona dużym ogrodem i zwierzakami nieodstępującymi ją na krok. A ja ładuję baterie i...w końcu wzięłam do ręki aparat - już nie pamiętam kiedy robiłam zdjęcia od tak dla przyjemności. A dzięki ciekawości mojego dziecka, które musi wszystko dotknąć /i zapytać "a co to"/, uchwyciłam całkiem ciekawe kadry... 









Jest ktoś, kto swoim głośnym zachowaniem budzi mnie bladym świtem - nie jest to sąsiadka śpiewająca od rana, nie jest to też przejeżdżający samochód, to po prostu...



Fajnie tu :) 

wtorek, 22 lipca 2014

Pierwszy krok

Lubię zmiany - mobilizują mnie do działania, sprawiają, że moje myśli przestają podążać utartymi ścieżkami, wchodząc na nowe, nieznane drogi.
Blog na którym teraz jesteście to naprawdę spora zmiana - zerwałam ze starymi szablonami i adresem, który towarzyszył mi przez długi czas.
Kiedyś miałam skoczyć na tyrolce z bardzo, bardzo dużej wysokości - poprosiłam wtedy instruktora, aby lekko mi pomógł i popchnął w przepaść. Dzisiaj skoczyłabym już sama. Z uśmiechem.
Nowe miejsce i trochę nowa ja... witajcie!