poniedziałek, 31 sierpnia 2015

W tym szaleństwie jest dochodowa metoda

Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, ale musiał być szaleńcem...szaleńcem, który szybko wyczuł rynek i zarobił krocie. A w ślad za nim poszło wielu innych. Bo jak racjonalnie i logicznie wytłumaczyć fakt, że na Krecie, wyspie gdzie temperatura w ciągu roku nie spada poniżej 15 stopni, tak świetnie prosperują sklepy sprzedające....futra?
Takim "zagłębiem futrzarskim" jest miejscowość Hersonissos - jadąc drogą, mijaliśmy kilka wielkich salonów. Jak się okazuje, na niewielkim odcinku starej Drogi Narodowej działa ponad 20 takich sklepów i wciąż powstają nowe. W tym szaleństwie jest jednak metoda - na trop naprowadzają mnie napisy na sklepach pisane cyrylicą. Klientami bowiem są rosyjscy turyści. A według zapewnień sprzedawców, mogą kupić najlepsze futra na świecie za mniej niż połowę ceny. 

Różne można przywieźć pamiątki z wakacji - oliwę, ceramikę albo...futro;) 



piątek, 28 sierpnia 2015

taki niepozorny, a jednak...

Ktoś, nie pamiętam kto, ostrzegał mnie przed nimi. Mówił, że tam, gdzie jadę na wakacje, są wszędzie. I że przez pierwsze dni nie pozwolą usłyszeć własnych myśli, ale później staną się dla nich ledwo słyszalnym tłem. Cykanie to będzie mi towarzyszyło wszędzie. I nie mylił się ten ktoś.
Tuż za progiem lotniska w Chanii usłyszałam je, lecz jeszcze zignorowałam. Biorąc pod uwagę to, jak jeżdżą Grecy, miałam inne rzeczy na głowie - ale o tej specyficznej kulturze jazdy opowiem innym razem. Pożyczyliśmy samochód i pojechaliśmy w kierunku pierwszego hotelu... M...słyszysz to? - zapytałam. M... popatrzył na mnie badawczo, jakby obawiając się, że słyszę głosy. A ja te głosy faktycznie słyszałam...cykcykcykcykcykcykcykcyk.. przez chwilę myślałam, że zepsuło nam się auto. Uchyliliśmy szyby i wtedy rozległo się CYKCYKCYKCYKCYKCYK...
nie opuszczało nas ani przy śniadaniu CYKCYKCYKCYKCYKCYK, przy obiedzie CYKCYCKCYKCYK, kolacji CYKCYKCYKCYKCYK, przy basenie CYKCYKCYKCYKCYK, przy plaży CYKCYKCYKCYKCYK i przy zwiedzanych przez nas ruinach CYKCYKCYKCYKCYKCYK....tylko w nocy zapadały na krótki sen.

 I pomyśleć, że to takie małe, niepozorne stworzonko podobne do ćmy - a potrafi cykać nawet z mocą 106dB*!
 (marcinkrysiak.pl)

 Cykają tylko samce, tworząc w ten sposób jedyną w swoim rodzaju "pieśń zalotną". (ładna mi serenada). Jak donosi magazyn Focus ** Polska może poszczycić się dwoma rodzajami cykad - Cykada podolska, występująca na obszarze kilku hektarów w dolinie Nidy, a także Cykada gałązkowiec, którą można spotkać gdzieś na południu. Są one pod ochroną. Osobiście nie przypominam sobie, żebym w Polsce słyszała takie dźwięki...

 Umysł ludzki umie się jednak fantastycznie przystosować, bo po dwóch dniach nie przeszkadzało mi to już wcale. A teraz, pisząc te słowa na balkonie, żałuje, że nie cykają....CYKCYKCYKCYK..... ;) 

* źródło https://pl.wikipedia.org/wiki/Cykadowate
** http://www.focus.pl/sekrety-nauki/czy-w-polsce-zyja-cykady-11599

wtorek, 25 sierpnia 2015

"Do you know who is Krzysztof Nowicki?"

Pojechaliśmy zobaczyć na własne oczy płaskowyż Lasithi. Wyglądał bajkowo – usytuowany między górami (jak to płaskowyż), był zielonym kontrastem dla kamiennej i suchej Krety. Zatrzymaliśmy się w miasteczku, które wyglądało, jakby czas się tam zatrzymał gdzieś w latach 80-tych.. Poszliśmy do przyzwoicie wyglądającej tawerny, a tam już od progu powitał nas Gregorious – właściciel. Z właściwą grekom nonszalancją, zaprowadził nas do stolika, pytając w międzyczasie gdzie jedziemy, co tu robimy i skąd jesteśmy. A gdy dowiedział się, że z Polski, zapytał, czy znamy Krzysztofa, Krzysztofa Nowickiego. Popatrzyliśmy z M… na siebie – Nowicki, Nowicki, coś mi się kojarzyło… Kiedy przyniósł nam chleb z oliwą, podpowiedział, że to nie aktor, ani nie pisarz. A razem z wyśmienitym aperitifem (wino, feta i pomidory) położył z hukiem trzy opasłe książki, mówiąc z dumą – to archeolog, sławny archeolog, profesor uniwersytetu warszawskiego, przyjaciel Gregoriusa, a na dodatek tłumacz menu, które mamy właśnie w ręce. Pewnego dnia, opowiadał dalej Gregorius, dawno temu, kiedy u nas w Polsce był Jaruzelski, ulicami tego miasteczka przechodził turysta wyglądający jak Niemiec czy Rosjanin albo Anglik, pytał o różne rzeczy, po grecku. Zapytałem skąd jesteś – on odpowiedział- z Polski. Polski? A gdzie to jest? I tak zaczęła się ich przyjaźń. Był chyba lekko zawiedziony, że nie wiedzieliśmy kto to jest. Ale jak to mówi stare przysłowie…podróże kształcą ;)

sobota, 22 sierpnia 2015

Dementuję plotki

Nawiązując do poprzedniego wpisu, dementuję plotki - nie utopiłam się. Poleciałam do miejsca, w którym paradoksalnie było chłodniej (i przyjemniej), niż w Polsce. Objadłam się fetą i pomidorami (popijając doskonałym winem), opaliłam się prawie jak * "stara niemka", podróżując to tu to tam, poznałam regionalną kuchnię, kulturę, muzykę i trochę sztuki. A wysoko w górach dowiedziałam się, kto to jest Krzysztof Nowicki. Ale o tym będzie osobna bajka. Znalazłam też miejsce idealne do napisania swojej książki, gdzie na balkonie mogłabym pisać wpatrzona w góry, lazurowe morze i piaszczystą plażę - i to nie byle jaką, bo tą, na której filmowy Grek Zorba zatańczył swój legendarny taniec.
Przez dwa tygodnie odcięłam się prawie zupełnie od świata. Czas nadrobić zaległości....
Dużo mnie ominęło?



*określenie to jest dosłownie z życia wzięte. Na ubiegłorocznych wakacjach przy hotelowym basenie miałam okazję poznać pewne Niemki, które od rana do zachodu słońca pielęgnowały swoją opaleniznę, wyglądając...bardzo brązowo. Stąd określenie - "skwierczysz jak stara niemka"

czwartek, 6 sierpnia 2015

topię się...

Podczas dzisiejszego upalnego dnia kilka razy czułam, że się topię. Topię nie w sensie dosłownym. Może inaczej - czułam, że się roztapiam. W taką pogodę, wiadomo - trzeba pić. Wodę oczywiście, albo wszystkie inne alternatywy na wodzie będące.
Łatwo mówić - pij. Ale co?
Ostatnio w radiu usłyszałam, że sama woda nie wystarcza i powinnam koniecznie i absolutnie kupić ten nowy suplement diety, bo bez tego uschnę albo w najlepszym razie będę za mało nawodniona. Jak każde suplementy - odpuszczam.
Lubię wodę i piję ją w zalecanych ilościach, jednak czasem mam ochotę na coś innego. W taki upalny dzień, gorąca herbata czy też kawa nie brzmi zachęcająco...chociaż tej ostatniej z oczywistych względów sobie nie odmawiam.
A może pójdę dalej i zapytam...jak pić?
Pytanie na pierwszy rzut oka absurdalne - jak się pije - każdy widzi. A jednak... specjaliści zalecają picie płynów często, ale w małych ilościach. Szklanka wody "na raz" nie załatwi więc sprawy.
Skoro już wiemy jak, to teraz pytanie...co?
podpowiedzcie jakieś sprawdzone przepisy na skuteczne ugaszenie pragnienia:)


tak z przymrużeniem oka ;)