czwartek, 8 stycznia 2015

o rozmowach w autobusie

Ostatnio zdarzyło mi się jechać autobusem na linii Katowice-Kraków. Od kiedy na dobre "wsiadłam w samochód" - czytaj, zaczęłam bez obaw jeździć to tu to tam, porzuciłam komunikację miejską. Uwielbiam jednak takie dłuższe podróże, pozwalają mi na nadrobienie zaległości książkowych, rozwiązanie sudoku czy po prostu na zwyczajne myślenie o niczym. Ale nie tym razem - niestety mimowolnie brałam udział w emocjonalnym dramacie mojej na oko, dwudziestoparoletniej współpasażerki, siedzącej dwa rzędy za mną. A było to tak: W autobusie sporo ludzi, każdy zajęty swoimi sprawami, ja zaczęłam właśnie książkę na którą nigdy nie miałam czasu, radio cicho pomrukiwało i nagle "halo? nie wiesz może co z Romkiem? dzwonię i dzwonię i nie mogę się dodzwonić do niego ... No, ale on ma jechać po mnie ... I może zapomniał telefonu, to co ja mam zrobić? a jak mu się coś stało? .... no dobra". Nie sposób jest skupić się na lekturze, gdy ktoś tak głośno gada. I gdy moje oczy znowu znalazły się na książce "Marek? nie wiesz co z Romkiem? ... no sorry że cię obudziłam, ale nie wiem czy Romek zabrał telefon, dzwoniłam do niego już 10 razy! ... do jego mamy? no dobra". Błoga cisza.... "no halooooooooooo! dlaczego nie odbierałeś, ja z 20 razy do Ciebie dzwoniłam! ... tylko 1 nieodebrane? niemożliwe! ... misiaczku ja się martwiłam! ... nie, nie płakałam, o co ci chodzi? ... no dobra, to jedź ostrożnie.... nie, nie płakałam! no pa." Uffff sprawa rozwiązana, może się już kobita uciszy...ale nie.... "halo? Daria no, a Ty wiesz co się stało? Dzwonię do Romka z 25 razy, bo ma przyjechać po mnie, a on nie odbierał, a na jego telefonie wyszło że tylko raz dzwoniłam ... no tak, a kiedy dzwoniłam do Marka, to ten powiedział Romkowi że ja płakałam, a ja nie płakałam! ... właśnie, i tacy są faceci!" I kiedy żyłam cichą nadzieją, że może już się kobitka wygadała, usłyszałam... "cześć Roksana, co porabiasz? ... a to fajnie, bo ja jadę autobusem i nudzi mi się ... a masz darmowe minuty? to weź oddzwoń do mnie" Czy muszę dodawać że oddzwoniła? dowiedziałam się, jak minęły święta, że Romek nie odbierał telefonu a ona nie płakała, że faceci są złośliwi, że chyba zerwie z Romkiem po tym wyskoku i że zemści się na Marku, że widziała fajną sukienkę w Solar i że Zara się zeszmaciła. No i najważniejsze - że zrobiła sobie selfie na krakowskim rynku i ma już 50 lajków!
To była ciekawa podróż - nawet nie wiem kiedy mi zleciała, lepsza niż brazylijska telenowela, bo "na żywo"! Następnym razem wezmę jednak słuchawki do uszu...albo lepiej, stopery ;]

Bo może ja się czepiam, może wymyślam, może nie idę z duchem czasu - jednak moim prywatnym zdaniem, głośne telefoniczne pogaduchy w autobusie to nie jest najlepszy pomysł, ba, to oznaka braku elementarnych zasad dobrego wychowania... a może jestem staroświecka?



27 komentarzy:

  1. Ja z racji tego, że nie mam prawka podróżuję tylko i wyłącznie środkami lokomocji.
    No, a że mieszkam hoho i jeszcze trochę, na przysłowiowej wsi zabitej dechami, to żeby dostać się do centrum muszę pokonać naprawdę spory kawałek.
    Do rzeczy, jeszcze mi się nie zdarzyło przeczytać w spokoju kilku stron książki! Serio!
    Zawsze mam jakiś ciekawych współpasażerów! Jak nie babcie, które opowiedzą mi w drodze pół swojego życia, to właśnie rozhisteryzowane małolaty, albo takie co to robią dużo szumu o nic, aby tylko zwrócić na siebie uwagę innych. Kiedyś wspomniałam o takim zdarzeniu u siebie na blogu, oj wtedy naskoczono na mnie, że już nie pamięta wół jak cielęciem był...ano pamiętam dokładnie, i wiem że tego typu szopek w miejskiej komunikacji nie odstawiałam. Do dziś pozostaję anonimowa ;) Śmiać mi się chce, bo czasem w autobusach można być świadkiem takiego porno, lub kamasutry. Niesłychane jak to młodzież potrafi okazywać sobie uczucia...
    Noo, ale ja jestem podobno starej daty :)
    Pozdrawiam ciepło :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łączę się w staroświeckości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Pradze takie gadulstwo nazywają:
    Pie... kotka przy pomocy młotka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jesteś staroświecka.
    Mam podobne zdanie, jak Ty - rozmowy telefoniczne, zwłaszcza te głośne, zostawmy na czas, kiedy będziemy już w domu ;)
    Chyba, że sprawa jest baaaardzo pilna czyli musimy obwieścić całemu światu ile razy dzwoniliśmy do kogoś, kto nie odbierał ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko jestem takiego samego zdania. Tylko ważne sprawy... a nie takie pierdoły. Przypomniał mi się kabaret Ciach i skecz o podróży pociągiem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś zastanawiałam się, skąd kabarety biorą inspirację do swoich skeczy... a to z życia! :)

      Usuń
  6. Nie jesteście jedyne, ja też jestem staroświecka i mam takie same zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ufff bo już myślałam, że tylko ja jestem taka "przewrażliwiona"!

      Usuń
  7. Niestety ja tez jestem staroświecka. Ale nic nie przebije rozmowy jaką sama ostatnio zasłyszałam. Pani miała problemy ginekologiczne - wszyscy pasażerowie z dokładnymi szczegółami wiedzieli jakie. Cieszyłam się jak już mogłam opuścić pojazd :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Agnieszko,
    Ciekawe co napisałaś, nie jesteś staroświecka. Czytałam badanie CBOS dotyczące kultury Polaków i okazało się, że najbardziej ludziom przeszkadza w miejscach publicznych jak ktoś głośno rozmawia przez telefon....
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro tak przeszkadza, to dlaczego wszyscy to robią? chyba drugiemu na złość ;)

      Usuń
  9. niestety, ale niektórzy nie mają umiaru i taktu. Też parę razy złapałam się na tym, że nie było szans poczytać książki, ale też zdarzyło się że chętnie się przysłuchiwałam i żałowałam, że nie słysze drugiej strony ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, no tak, to potrafi być wciągające jak telenowela!

      Usuń
  10. myślę, ze też by mnie to w końcu wkurzyło, niektórzy ludzie nie mają umiaru...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak sobie myślę, że ta dziewczyna zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej głośna rozmowa może kogoś irytować...

      Usuń
  11. E, normalna jesteś i tyle. Ja nie jeżdże publiczna komunikacją, oprócz metra czasem, a tam jestem tylko chwilę - między innymi dlatego, ze ja lubie być sama, a w autobusie czy w pociągu to się nie da. A tez może dlatego, że czasem rozmawiam przez telefon, podróżując - tylko właśnie , jestem sama, we własnym samochodzie, i mogę.

    OdpowiedzUsuń
  12. To dodaj do tego hurgot z krótkofalówek, jakimi posługiwali się Rosjanie na wyciągach. Nie tylko gadali bez przerwy ze sobą, to jeszcze ryczeli przez te krótkofalówki. Miałam ochotę niejednego zepchnąć z krzesełka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. współczuję! ale może dobrze, że nie zepchnęłaś - jeszcze by Cię za rusofoba wzięli ;P

      Usuń
  13. No taka nieszczęśliwa była, że wszyscy znajomi musieli się dowiedzieć ;) stopery to dobra rzecz, warto mieć w torebce.

    OdpowiedzUsuń