niedziela, 7 lutego 2016

Odczuwanie czasu

Proponuję mały test - potrzebujecie jedynie dokładnego zegarka, a najlepiej stopera. To ćwiczenie ma na celu sprawdzenie, jak tam z Waszym wyczuciem czasu.
Usiądźcie wygodnie, włączcie stoper i wyłączcie go gdy będzie się Wam wydawało, że minęła już 1 minuta. Gotowi? No to zaczynamy!

...
...
u mnie minuta trwała 45 sekund. Muszę sobie dać więcej luzu.
Dlaczego właściwie o tym piszę? Bo dzisiaj będzie o spóźnianiu się.
W "Wielkiej księdze savoir vivreu" przeczytałam, że * "spóźnienie powinno być zawsze wyjątkiem i w żadnym razie nie może stać się zwyczajem (...) uwzględnij czas na nieprzewidziane przeszkody. jeśli zaś zjawisz się za wcześnie, pospaceruj trochę, aż nadejdzie pora przyjęcia, zbyt wczesne przybycie bowiem nie jest z reguły mile widziane". Osobiście nie lubię się spóźniać, wychodząc z założenia, że gdy sama organizuję jakieś przyjęcie czy spotkanie, nie lubię czekać na gości. I to moje, nazwijmy je "odpowiedzialne poczucie czasu' było wystawione na wiele prób podczas wakacji w Grecji. Tam właściwie nikt nie przywiązuje wagi do minut - kilkadziesiąt w tą czy w tamtą...jaka różnica?
Okazuje się jednak, że spóźnianie się może być chorobą, chociaż jeszcze nie wpisaną oficjalnie do rejestrów. Otóż pewien Brytyjczyk notorycznie się spóźniał - do szkoły, do pracy, na wakacje, do teatru, na randkę i tak dalej. Nawet na spotkanie z lekarzem, który pomógł mu zdiagnozować dręczącą go przypadłość. Usłyszał od specjalisty, że cierpi na wadę dotykającą rejonu mózgowego znanego ze swego powiązania z ADHD. Wada ta nie pozwala mu na racjonalne określenie czasu - dla niego rozmowa telefoniczna trwająca 2 godziny może trwać 15 minut. Chroniczne spóźnianie się może być jednak równie dobrze konsekwencją poważniejszych zaburzeń, takich jak deficyt funkcjonalny.
Internet podpowiada mi jednak, że z tą moją punktualnością jestem passe. Bo w dzisiejszych czasach wręcz wypada się spóźniać. Z rosnącym zdziwieniem czytałam, że gwiazdy i inni celebryci większego i mniejszego formatu spóźniają się zawsze i nie widzą w tym nic dziwnego. Są gwiazdami, więc mogą. 15 minut można, a nawet trzeba spóźnić się na pierwszą randkę, aby nie wyjść na desperatkę (no tak, lepiej wyjść na kobietę nie znającą dobrych manier), pół godziny na spotkania z przyjaciółmi, godzinę na mniej ważne imprezy (to po co na nie chodzić?!)
Będę jednak staromodna i pozostanę przy mojej punktualności. A Wy?




* fragment pochodzi z książki "Wielka księga savoir vivreu  podręcznik właściwego zachowania" autor Herbert Schwinghammer
** przy pisaniu korzystałam z artykułu "syndrom chronicznego spóźniania" Focus.pl
 

18 komentarzy:

  1. Pracowałem w sporcie,
    teraz jeszcze mam
    zegarek ze stoperem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy tekst. Myślę, że spóźnianie w przypadku celebrytów to część ich taktyki - tworzenia wizerunku osoby ważnej i pożądanej, co się może sprawdzić w świecie show biznesu w życiu się nie sprawdza zwłaszcza w pracy.
    pozdrawiam Agnieszkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten świat celebrytów jest wywrócony do góry nogami...

      Usuń
  3. to ja też będę staromodna, sama nie znoszę się spóźniać, a także nie lubię czekać na spóźnialskich. Po prostu zaraz się denerwuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się może nie denerwuję, ale to po prostu brak szacunku dla gospodarza...

      Usuń
  4. Ja całe życie równo z dzwonkiem musiałam być w klasie, no i tak mi już zostało.
    Moja śp. mama przez swoje nawykowe spóźnianie się omal nie zginęła pod kołami pociągu....
    Pozdrawiam serdecznie..:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, ale historia! Po tym wydarzeniu zapewne przestała się już spóźniać...

      Usuń
  5. Ja wciąż pozostanę punktualna, jak do tej pory.
    Widocznie też jestem...passe ;)
    Ludzie się spóźniają, ale sami lubią spóźniających się? Nie sądzę ;)

    Miłego wieczoru, Agnieszko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że wszystko zależy od punktu widzenia - jak jesteś gospodarzem imprezy, to raczej nie lubisz spóźnialskich...

      Usuń
  6. Ja mam zegarek w samochodzie ustawiony 10 minut do przodu. Pozornie pomaga :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. spóźnialskich nie znoszę, choć znam takich, którzy spóźniają się,poprawić sobie samopoczucie. Myślę, że spóźniają się osoby o niskim poczuciu własnej wartości, robiąc w ten sposób sobie dodatkową krzywdę:))

    OdpowiedzUsuń
  8. zdarza mi się spóźniać do szkoły gdy mam na 7 :P gdy miałam zegarek ustawiony o 10 minut do przodu byłam punktualna haha

    OdpowiedzUsuń
  9. Sprawdzę się i napiszę Ci o tym. Jestem bardzo ciekawa, jak to u mnie będzie z tą minutą. Spóźniać się nie lubię.Pozdrawiam Agnieszko. :) .

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem staromodna, jestem punktualna i w myśl, dziwnych, dla mnie pokręconych tłumaczeń jakoby spóźnianie było ok, taka pozostanę :) Bardziej passe jest dla mnie marnowanie czasu.
    Test ze stoperem zrobię, jak będę miała czas:P bo to ciekawe - percepcja czasu jest ciekawa:)
    Wszystkiego dobrego!:)
    pozdrawiam, otakiejcoukradlaslonce.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Mało co wkurza mnie równie mocno jak niepunktualność. Nie ustawiam zegarka na te kilka minut wczesniej, bo ustawia się sam, zgodnie z satelitą, może to jednak w moim odczuciu być zwodnicze - przecież wiem, że mam jeszcze chwilę... Mam bardzo niepunktualnego przyjaciela - stara się, ale coś z nim nie tak... może trzeba go wysłac do lekarza? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń